Propozycja wysłana do miliardera z Ameryki to genialne zagranie marketingowe, na którym może zyskać każdy z nas.
Można go lubić, można nienawidzić, ale trudno pozostać wobec niego obojętnym. Elon Musk to postać, która od lat elektryzuje świat technologii, finansów i kosmosu. Przypadkowo, już 12 lat temu, przeczytałem pierwszą dostępną w Polsce książkową biografię tego urodzonego w RPA wizjonera. To, co mnie najbardziej zaciekawiło, to jego wkład w rewolucję płatności internetowych - współtworząc system PayPal, zmienił sposób, w jaki ludzie na całym świecie przesyłają pieniądze. Już jako 10-latek dostał swój pierwszy komputer i nauczył się programować, a niedługo potem sprzedał własnoręcznie stworzoną grę komputerową za 500 dolarów. Nie można mu odmówić talentu i niezwykłej intuicji, ale jego największą umiejętnością jest zarabianie pieniędzy. Nie bez powodu uchodzi dziś za najbogatszego człowieka na świecie. Musk ma smykałkę do biznesu, jak mało kto - niezależnie od branży, w której działa.
Jego działalność to nie tylko biznes internetowy - zrewolucjonizował także przemysł kosmiczny. Dzięki firmie SpaceX prywatne rakiety stały się rzeczywistością, a starty i lądowania statków kosmicznych - codziennością. Każdej nocy (zwłaszcza w listopadzie) możemy obserwować na niebie Starlinki - flotę satelitów, które zapewniają internet na całym świecie. To wszystko brzmi jak rozwój ludzkości, ale... czy chodzi o dobro wszystkich?